Najpierw ktoś pluje ci do zupy, a potem z uśmiechem życzy smacznego. Te wszystkie Jandy, Kydryńscy, Tokarczuk, Szturowie i legion im podobnych mówiący o nas per „szarańcza” albo „folwarczne parobki”, a czasem „pisowskie wszy”, jakoś nie bardzo pasują mi do kategorii „wspólnie”. Ale mniejsza z tym.
List powyższy z inwokacją „Możemy się różnić, ale nie musimy stać po dwóch stronach barykady”, zamieścił na FB Michał Iwanowski, zwolennik Rafała Trzaskowskiego. I w zasadzie o tej inwokacji. W niej warto zauważyć coś więcej, poza banałem, jak z serialu „Na Wspólnej”. Banałem, bo istotą demokracji jest podział, spór i ideowa barykada. Banałem, bo jak się chce być z tej samej strony barykady, wystarczy przejść na jej drugą stronę, bez pustosłowia. Banałem, bo to ograny zabieg erystyczny, mający dowodzić, że my to jesteśmy ci konstruktywni, a nasza strona jest bardziej wspólna od strony waszej, wspólnej mniej. No i takie są semantyczne niuanse tej pijarowskiej ściemy, czyli grząskie bagienko kłamstwa na użytek naiwnych.
Wszystko w liście Rafała Trzaskowskiego i inwokacji Michała Iwanowskiego do tego listu, ocieka fałszem jak golonka cholesterolem. W gruncie rzeczy bowiem mamy do czynienia z fundamentalną różnicą. Rafał Trzaskowski oferuje Polsce kontynuację podporządkowania Polski Niemcom w imię niejasnych korzyści, ale za to dla pięknie brzmiących haseł o europejskich wartościach. Oferuje to otwarcie, nazywając współpracą, przy okazji zapowiadając, że wszystko to co zrobił PiS, zapewne w imię zgody, wypali gorącym żelazem. Jakbym czytał Bismarcka, który w gospodarczym Drang nach Osten widział cywilizacyjną misję Niemiec dla podludzi z Polski.
Z drugiej strony mamy ofertę, choć nie wiadomo czy szczerą, awansu Polski do I ligi europejskiej. Polski stawiającej innym swoje warunki, świadomej swojej wagi w Europie. Silnej militarnie i gospodarczo. Pamiętającej o swojej wspaniałej historii. Mającej wizję rozwoju i nie potrzebującej judaszowych pocałunków od tych „lepszych” Europejczyków. Słowem wizji dumnej Polski, dumnych Polaków. Może nadto sentymentalnej, może trochę na wyrost, ale chcącej nieco więcej jak niemieckie ordery i poklepywanie po ramieniu, za dobre sprawowanie.
Dlatego Panie Michale, Polsce potrzebna jest jeszcze wyższa barykada, jeszcze głębszy podział, jeszcze gwałtowniejszy spór, bo w nim decyduje się przyszłość Polski. I albo będziemy nadal krajem taniej siły roboczej, niemiecką postkolonią, albo dorośniemy do samodzielności i wybijemy się po 30 latach zależności od Niemiec, na niepodległość.
Dlatego Panie Michale – wojna! I pragnę, aby Wasza wizja przegrała. Im szybciej tym lepiej. Dla naszego wspólnego dobra.