Prezydent Trump, jak wielu jego poprzedników, ma wizję Ameryki, która nie podoba się jego politycznym konkurentom. Którzy jak dowodzi tego tradycja nie cofają się przed politycznym mordem, jeśli prezydent nie spełnia ich oczekiwań. Ten dziwny kraj, w którym wolność słowa jest bożkiem, a tak zwane wolne media mogą w mózgów Amerykanów robić kaszankę, przeżywa swoistą intifadę. Wrogie prezydentowi, ośrodki wolnego słowa, nawołują do ulicznych protestów, z pełną świadomością kryminalnych prowokacji. Ci którzy tę hucpę inspirują, liczą na ofiary, liczą na rabowanie sklepów, liczą na niszczenie publicznego mienia. Przecież trwa kampania wyborcza i trzeba urzędującemu w Białym Domu prezydentowi dorobić mordę bandyty. Skąd my to znamy, chce się zapytać!
Wykonawcą tej strategii, z jakiej korzystają konkurenci polityczni Trumpa, jest Antifa. Lewacka organizacja terrorystyczna, która na sztandarach ma hasła wolności, równości i braterstwa, czyli hasła każdej rewolucji. A jak wiadomo rewolucje dokonują zmiany w najprostszy i nieodwołalny sposób, mordując przeciwników na masową skalę. Ci neobolszewicy za pięknie brzmiącymi hasłami kryją totalitarne intencje. Nie inaczej jest z tym co dzieje się w amerykańskich miastach, gdzie za truizmami o społecznych nierównościach, kryją się tłuste finansowe fisze, opłacający za miliony marksistowskie bojówki. Korzystający z wyzysku bogaci cwaniacy, spece od ogłupiania trickami społecznej inżynierii, tych na których pracy się dorabiają. Cynicznie nazywający bandytów, pokrzywdzonymi przez system, a złodziei, bojownikami o społeczne wyzwolenie.
I nie może dziwić, że polscy postkomuniści, którzy i dzisiaj niepomni niedawnej historii, nawołują do uznania patriotyzmu za zbrodnię. Ci miłośnicy mordów na księżach, próbują jak bolszewicy z Antify, nakręcać w Polsce spiralę nienawiści wobec patriotów. Kryjący się za dobrotliwą twarzą Roberta Biedronia łajdacy, głoszą pochwałę Antify, rzekomo walczącej o wyzwolenie Polski spod brunatnej ideologii nacjonalizmu. Ci kochający Polskę inaczej, nie wstydzą się swoich przodków, przywiezionych na sowieckich tankach, którzy aby objąć władze musieli wymordować już po wojnie setki tysięcy Polaków nie kochających komunizmu.
Dzisiaj w wolnej Polsce korzystając z neomarksistowskich trendów jakie zdominowały Zachodni Świat, swoje azjatyckie myśli pokryli makijażem progresywności i udają Europejczyków. I wierzą, w ramach neobolszewizmu, że dzięki nim powstanie naród Europejski, a państwa narodowe to przyczyna wszelkich nieszczęść i że trzeba je zniszczyć. Bo według nich, po co nam rząd w Warszawie, skoro lepszy jest w Berlinie lub w Moskwie.