Wybory zostały sfałszowane metodami wypróbowanymi w referendum ludowym z 30 czerwca 1946 roku. W tym celu z Moskwy przybył oddział pułkownika Arona Pałkina, specjalizujący się w takich oszustwach. Wcześniej właśnie jego ludzie spreparowali wyniki tamtego referendum.
Doktor Mateusz Szpytma, wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej, powiedział (2017), że okres głosowania zakończył złudzenia związane z powojennymi gwarancjami mocarstw, ustalających porządek w Europie i na świecie. Historyk podkreślił, że z perspektywy czasu okazało się, że opozycja błędnie liczyła na pomoc aliantów.
Doktor Szpytma zaznaczył, że wybory 1947 roku to nie tylko zakłamanie i fałszerstwo:
Na około 5,5 tysiąca komisji obwodowych utworzono ponad 3,5 komisji złożonych wyłącznie z członków Polskiej Partii Robotniczej. PSL miało swoich mężów zaufania tylko w 1,3 tysiąca komisji. Tam gdzie nie było PSL-owców, sporządzano fałszywe protokoły wyborów. W niektórych obwodach komuniści zamieniali urny wyborcze albo podrzucali karty do głosowania.
Oficjalnie jednak przebieg głosowania przebiegał bez zakłóceń. W nagraniach archiwalnych Polskiego Radia zachowało się sprawozdanie z 19 stycznia 1947 roku, z warszawskiego lokalu wyborczego Komisji Obwodowej numer 147:
Organizacji wyborów towarzyszyła zmasowana kampania propagandowa, polegająca między innymi na zastraszaniu i terrorze wobec przeciwników politycznych. Ponadto 4 stycznia w Warszawie rozpoczął się pokazowy proces 10 przywódców antykomunistycznej organizacji Wolność i Niezawisłość, walczącej z sowietyzacją Polski. Zarzucono im między innymi organizowanie dywersji, przeprowadzanie aktów terroru oraz morderstwa, rabunki i szpiegostwo.
Służby rozrzucały tony ulotek na ulicach miast, organizowano też liczne wiece. „PPR nie przebierał w środkach” – mówił historyk profesor Wojciech Roszkowski w audycji Polskiego Radia w 1996 roku:
Przed wyborami pozbawiono prawa głosu około 410 tysięcy osób, aresztowano zaś od 50 do 60 tysięcy lokalnych działaczy i sympatyków PSL. W wojsku głosowano „na rozkaz”, czyli zgodnie z oficjalną linią. Oddziały pilnujące miejsc głosowania nie wpuszczały tych, którzy nie pokazali karty z właściwym numerem listy wyborczej – lista Bloku Wyborczego miała nr 3.
Komunistyczna propaganda natomiast prezentowała w mediach wyreżyserowane obrazki z wyborów, jak w sprawozdaniu z lokalu Komisji Obwodowej numer 147:
Zwycięstwo komunistów oznaczało uprawomocnienie ich władzy w ramach systemu tzw. demokracji ludowej i stworzyło warunki dla pełnego podporządkowania społeczeństwa oraz likwidacji niepodległościowej opozycji.
Historyk profesor Wojciech Roszkowski (1996) zwrócił uwagę na dalekosiężne skutki sfałszowanego głosowania:
Ogłoszenie wyników nie wywołało masowych działań społecznych. Zaprotestowało Polskie Stronnictwo Ludowe, jednak zgodnie z przewidywaniami skargi zostały odrzucone przez Główną Komisję Wyborczą, a także władze Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Ambasador USA w Warszawie Arthur Bliss Lane zrezygnował ze stanowiska, uważając, że oszukiwał Polaków, gdy twierdził, iż świat pomoże im w przeprowadzeniu wolnych wyborów.
Wcześniej, wspólnie z ambasadorem brytyjskim Victorem Cavendish-Bentinckiem, zorganizował kilkanaście zespołów obserwujących przebieg głosowania. Do Waszyngtonu i Londynu trafiły raporty, w oparciu o które uznano, że wybory cechowały „przemoc i oszustwo”.