Unijni przywódcy mają dziś rozmawiać o możliwych sankcjach wobec białoruskiego reżimu za uprowadzenie wczoraj samolotu, lecącego z Aten do Wilna. Szef Rady Europejskiej dodał ten punkt do rozpoczynającego się dziś wieczorem (ok 19.00) dwudniowego szczytu w Brukseli.
Wielu polityków jest sceptycznych wobec skuteczności kolejnych sankcji. „Podczas gdy UE nakłada na białoruski reżim sankcje, niemieckie firmy nadal robią interesy na Białorusi” – czytamy w niemieckiej Deutsche Welle. Podobne głosy docierają z innych krajów europejskich.
Na pokładzie samolotu, który został zmuszony do lądowania w Mińsku, był znany bloger Roman Protasiewicz, który publikował informacje o nadużyciach białoruskich władz i był przez nie poszukiwany. Po wylądowaniu dziennikarz został aresztowany.
Uprowadzenie samolotu potępili szefowie unijnych instytucji i europejscy politycy.
„To nie pozostanie bez odpowiedzi”
– napisał przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel.
Z wielu unijnych krajów, między innymi z Polski, posypały się apele o sankcje. Z rozmów brukselskiej korespondentki Polskiego Radia Beaty Płomeckiej z unijnymi dyplomatami wynika, że rozpatrywanych będzie kilka możliwości restrykcji – zawieszenie unijnych lotów nad Białorusią oraz zakaz lądowania na terytorium Wspólnocie samolotów białoruskich linii lotniczych Belavia, narodowego przewoźnika.
Pojawiła się także propozycja zawieszenia przez Unię drogowego tranzytu towarów przez Białoruś, a także nałożenia sankcji gospodarczych.
To wszystko oprócz czwartego pakietu sankcyjnego, nad którym już trwają prace za represje wobec obywateli, w tym mniejszości polskiej na Białorusi i który przewiduje rozszerzenie czarnej listy z zakazem wjazdu do Unii i zablokowanymi aktywami w Europie.
„Business as usual” dotychczas wygrywał
Podczas gdy UE nakłada na białoruski reżim sankcje, niemieckie firmy nadal robią interesy na Białorusi – pisała w listopadzie ub.r. niemiecka Deutsche Welle.
Niemiecka publiczna stacja przytoczyła przykłady niemieckich firm, które pomimo trwających represji wobec opozycjonistów na Białorusi i – na co wszystko wskazuje – sfałszowanych wyborów, prowadzą intensywną wymianę handlową z reżimem Łukaszenki.
Jako przykłady podano niemiecką firmę rodzinną Eickhoff oraz koncerny Bayer, Siemens, Daimler czy Commerzbank
Pomimo protestów przed siedzibą Eickhoff w Niemczech i żądaniom zamrożenia wszelkich dostaw z Niemiec w ramach solidarności z represjonowanymi robotnikami, firma zapowiedziała, że nie zmieni zasad współpracy z białoruskimi firmami państwowymi, gdyż dostarczane przez nich produkty, są kluczowe dla bezpieczeństwa białoruskich robotników.
Jak relacjonuje przytaczana przez Deutsche Welle uczestniczka jednego z protestów, w odpowiedzi na żądania protestujących dyrekcja poinformowała:
„Wspieramy ruch demokratyczny na Białorusi, ale biznes to biznes i takie problemy muszą być rozwiązywane na poziomie politycznym”.
Niemcy należą do czterech najważniejszych partnerów handlowych Białorusi.