Czeskie media informują o nowych ustaleniach dotyczących wybuchów w składzie amunicji na Morawach, do których doszło siedem lat temu. Według czeskich służb, za przeprowadzenie ataku odpowiadają agenci rosyjskiego wywiadu wojskowego. Dzisiejsze publikacje rzucają podejrzenia na właściciela firmy, która korzystała z magazynów.
Według dziennikarzy czeskiego radia publicznego i tygodnika Respekt, właściciel firmy Imex Group wynajmującej od czeskiej armii magazyny, w dniu poprzedzającym pierwszą z dwóch eksplozji spędził około 40 minut w okolicach ostrawskiego hotelu Corrado. To w nim, pod fałszywymi nazwiskami, zameldowali się wcześniej agenci rosyjskiego GRU Anatolij Czepiga i Aleksandr Miszkin.
O wizycie właściciela Imexu w hotelu mają świadczyć dane logowania jego telefonu komórkowego. Mężczyzna zaprzeczył, jakoby zatrzymał się w tej okolicy.
Czeskie media już wcześniej informowały o podejrzanym zachowaniu ostrawskiego przedsiębiorcy. Dzień przed wybuchem niespodziewanie dał on wolne zatrudnionym w magazynach pracownikom i sam przyjechał skontrolować skład.
Ujawniono też, że w lutym tego roku mężczyzna został zatrzymany przez policję i wkrótce potem zwolniony. Służby ustalają, czy pomógł on dostać się rosyjskim agentom do składu we Vrbieticach, gdzie znajdowała się broń należąca do bułgarskiego handlarza, która miała trafić na Ukrainę.