Temat LGBT nie grzeje polskiego społeczeństwa, natomiast wyraźnie chłodzi i dzieli opozycję. Niedzielny wiec w Białymstoku szumnie zapowiadany przez lewicowe partie: Wiosnę, Razem i SLD w obronie rzekomo zagrożonych praw homoseksualistów, zakończył się widowiskową klapą. Przybyło nań zaledwie kilkaset osób z całej Polski. Podobnie było w kilkunastu miastach naszego kraju.
Lewicowego wiecu w Białymstoku nie poparło Polskie Stronnictwo Ludowe i Koalicja Obywatelska. Grzegorz Schetyna i Władysław Kosiniak – Kamysz przekonali się, że nadmierne eksponowanie kontrowersyjnych społecznie kwestii obyczajowych nie przynosi korzyści ich ugrupowaniom, a wręcz pomaga Prawu i Sprawiedliwości w mobilizowaniu i poszerzaniu elektoratu. A jest o kogo zabiegać bowiem politolodzy wskazują, że około 30% wyborców zmienia swoje zdanie zależnie od okoliczności. Zapewne na tych samych wyborców liczy lewica, centrum i prawica, ale wyraźnie widać na wiecach i w badaniach opinii, że tzw. marsze równości wywołują jedynie zainteresowanie obyczajowych koneserów. To mogłoby się zmienić gdyby te marsze były brutalnie rozbijane przez przeciwników a policja nie byłaby w stanie sobie poradzić z ich ochroną. Nic jednak nie wskazuje na to, że taka jest intencja władz państwa. Marsze są mocno chronione przez policję państwową a agresja wobec ich uczestników spotyka się zarówno z potępieniem prominentnych przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości jak i zdroworozsądkowo myślących Polaków. Dotyczy to każdej agresji, również tej, kierowanej przeciw katolikom przez część fanatycznych środowisk lewicowych, które z braku nośnego programu społecznego próbują rozpalać wojenkę ideologiczną.
Antykatolickie harce nie przyniosą lewicy upragnionych korzyści politycznych. Tak było w PRL-u i tak samo jest w III RP.